Ciężkostrawna ekranizacja, nie dla fanów Jane Austen
Dla większości fanów pisarstwa Jane Austen ekranizacja "Mansfield Park" autorstwa Patricii Rozemy będzie - delikatnie rzecz ujmując - zaskoczeniem. Fabuła to faktycznie TEN "Mansfield Park",
Dla większości fanów pisarstwa Jane Austen ekranizacja "Mansfield Park" autorstwa Patricii Rozemy będzie - delikatnie rzecz ujmując - zaskoczeniem. Fabuła to faktycznie TEN "Mansfield Park", czyli historia Fanny Price na wychowaniu bogatego wujostwa, z wszystkimi kolejami jej losu i jej bliskich. Ale cała reszta to już fantazja reżyserki i scenarzystki w jednej osobie, która w bardzo twórczy sposób podeszła do książki. Luźno osnuła na jej podstawie poszczególne wątki, w wielu przypadkach zmieniając skrajnie ich znaczenie. W efekcie otrzymujemy sprawnie utkany patchwork postaci i wydarzeń, gdzie z literackiej Fanny Price pozostało głównie nazwisko, a dominuje energiczna i śmiała pisarka Jane Austen, która przeżywa to, co przeżywała Fanny w "Mansfield Park", ale w jakże inny sposób.
Postmodernizm i arcydzieło angielskiej literatury okazały się nie do końca zjadliwym połączeniem; co prawda całkiem zabawnym i dobrze zagranym, ale moim zdaniem miałkim. "Mansfield Park" ogląda się jak przeszarżowaną zabawę posiadanym przez Patricię Rozemę warsztatem filmowym. Jak gdyby tytułowy utwór literacki nie był godny współczesnego widza i musiał zostać "wzbogacony" przez wątki emancypacji kobiet, niewolnictwa, a nawet jawnie erotyczne sceny. Dzięki czemu film jest kolejnym kostiumowym, gładkim romansem, który wesoło galopuje do szczęśliwego końca.
Nie sposób zaprzeczyć, że aktorzy zagrali brawurowo i dzięki temu ratują film przed zupełnym upadkiem; a nieobecne w książce wątki zostały wplecione sprawnie i wzbogacają historię o ciekawy koloryt. Mimo to "Mansfield Park" pozostaje kostiumowym filmem jednym z wielu, niezłym, ale nic ponadto. A wierność arcydziełu literackiemu w większości przypadków popłaca - udowodnił to Ang Lee w filmie "Rozważna i romantyczna", podobnie jak większość ekranizacji BBC. Może to dlatego, że "Mansfield Park" to książka Austen, z którą czas obszedł się najmniej łaskawie? Główna bohaterka zachowuje się w sposób niezrozumiały dla współczesnego widza; jest cnotą wcieloną z całym jej przedwiktoriańskim bagażem: wysoko rozwiniętą moralnością, lękliwym podejściem wobec mężczyzn, chrześcijańskim nastawianiem drugiego policzka. Tło obyczajowe też nie jest proste do zrozumienia, z dziwną hierarchią społeczną, konwenansami, zasadami postępowania. Kto dzisiaj chciałby to zobaczyć? Sądzę, że paradoksalnie znalazłoby się mnóstwo chętnych. Bo "Mansfield Park" to najtrudniejsza książka Austen, tak niewspółczesna, że interesująca w swej egzotyce. Ekranizacja Patricii Rozemy sprowadziła pierwowzór literacki zakurzonego antyku, który w oryginale nie może być interesujący, musi zostać przetransformowany według smaku współczesnych. Taka hybryda mnie nie porywa tym bardziej. Jest płytka, ciekawa tylko od strony formalnej i jako odnośnik do literackiego źródła.