Scena z dwoma kucharzami.
"-O czym tak myślisz Morten?
-.....
-No to do roboty. "
Ktoś mi wytłumaczy o co chodziło?
Dziękuję.
Bo tak naprawdę całe to obnażenie prawdy do niczego nie doprowadziło. Krystian z troską pochyla się nad ojcem, płacz matki rodzi współczucie dzieci. Co z tego, że w ostatniej scenie wypraszają ojca ze śniadania. Za pierdnięcie przy stole można by się spodziewać ostrzejszej reakcji. Więzy okazują się być silniejsze.
A co mieli zrobić? Zamordować go? Dalej pozostaje ich ojcem, niezależnie od potworności, które zrobił a życie jakoś musi toczyć się dalej. Wg mnie ten film jest świetnie, bardzo realistycznie napisany. To, gdzie trochę odlatuje, to w miejscach, w których trochę za bardzo się unosi na obłokach lewackich fantazji (proletariat o bez wyjątku szlachetnych sercach itp).