Filmy, na których wszyscy mówią na raz. Jest ich kilka. Najwyżej oceniam Short Cuts, ale on jest bardziej poważny w wymowie. Pret-a-porter jest dla odmiany lekki i przyjemny. (Widziałem też Dr T. i kobiety, ale tam zakończenie, dopisane chyba na siłę, popsuło mi cały efekt.)
Pret-a-porter wydaje mi się też prawdziwy - biorąc pod uwagę moje wyobrażenia o świecie kreatorów mody. Do tego bardzo ładnie tworzy klimat jakby reportażu, a nie filmu fabularnego: z powodu udziału "naturszczyków", tj. osób grających samych siebie - co wygląda bardzo wdzięcznie. :)
Mogę zrozumieć osoby, które się nudzą - narracja w tych kilku filmach rzeczywiście jest trudna do ogarnięcia, zwłaszcza dla osoby nieprzygotowanej, ale po kilkunastu minutach zaczyna się nadążać za treścią, a trud czekania opłaca się. :)
tak, trud czekania i wtapiania się w wątki opłaca się jak zawsze. ten film bardziej mi się spodobał, podobnie zreszta jak i "Dr T. i kobiety," od wspomnianego "Na skróty". natomiast nic nie widziałem przed "Shortcuts", choc raz walczyłem z "nashville", kojarze o czym jest "mash", ale unikam. prawdę powiedziawszy boję się troche tych wcześniejszych filmów, ale moze mnie chciałby ktos zachęcić do wcześniejszych dzieł altmana ;P (chyba po cichu na to liczę...)
Dr T. był fajny, ale idiotyczna końcówka zepsuła mi cały odbiór.
Nie będę pisać jaka, żeby nie spojlerować. :(
Nie wiem konkretnie jak to ująć, że starsze filmy będą nudzić, tj. Mówić bardziej starym językiem. Ogólnie nie lubię nowoczesnego kina, historie mogą się toczyć powoli... Bergman to z kolei niekoniecznie moja bajka. Tak mam niestety czasem z tym strachem, i co do muzyki, i do filmu (to co kojarzę ze starszych dzieł Altmana jakoś samo z siebie mnie widocznie nie zachęca). Ostatnio widziałem "Ostatnia audycja" - też fajny.
A ja właśnie wolę starsze filmy. Wydają mi się one bardziej przemyślane i niezużyte. Mają do przekazania jakieś świeże treści, a sposób obrazowania nie jest jeszcze oklepany i nastawiony tylko na komercję. Szczególnie wyraźne jest to u Allena, uwielbiam jego stare filmy. Nowsze mają niestety tendencje spadkową, a ten głębszy sens jest znacznie bardziej ukryty pod powłoką marketingu.
pewnie jest tak jak piszesz, bo to stare "altmany" uchodzą za klasykę, nie nowe. ale już z "allenami" nie mam takiego problemu - zdecydowanie starsze są o wiele lepsze. z późniejszych bez namysłu wyróżniłbym "wszyscy mówią kocham cię". czy szanowny przedmówca ma swojego faworyta z późniejszego dorobku allena? chętnie poznam faworyta.
Ja co Allena nie stosowałbym rozgraniczenia czasowego. On jest, i zawsze był, bardzo nierówny. Przynajmniej w mojej opinii. Wśród nowych filmów na pewno Blue Jasmin jest świetny; dwa filmy ze Scarlett Johanson też mi się podobały (o tenisiście i o tarotowym mordercy); ten z Penelope Cruz był nieco gorszy, a już np. ten z facetem śpiewającym pod prysznicem (nie pamiętam tytułu) był beznadziejny.
Ogólnie, to nie lubię filmów, w których Allen idzie na skróty, co się objawia tym, że zamiast pokazywać akcję, wrzuca komentarz narratora, żeby przyspieszyć akcję albo wrzucić nas od razu w jej środek. Taniocha, po prostu taniocha.
nie porównuj Allena, który jest słabym choć płodnym reżyserem (poza Miłością i śmiercią, no może Zelig i Annie Hall, to nie ma się czym pochwalić) z Altmanem, którego geniusz docenił sam Tarkowski A., wszyscy którzy grają w Pret a porter zostali przez reżysera zrobieni na szaro, włącznie z Kasią naszą, która gra tyłkiem, czyli jej tyłek widać o 100% czasu dłużej niż twarz, Pret a porter to arcydzieło, które docenione będzie jak ktoś jeszcze porwie się na temat mody, Altman dopiero zostanie odkryty... Moda odkryta być nie może mimo, że pierwsze słowa w filmie (T. Mugler) mówią czym ona jest, bo nakręca rynek, również filmowy