Aaa i jeszcze nie mogę pojąć dlaczego do cholery wybrała sobie tego Alana na kochanka - przecież on był jeszcze bardziej odrażający od jej męża. A ta Elaine to już w ogóle idiotka, pcha się do domu facetowi, któremu właśnie zamordowano żonę. Rozumiem że chciała pomóc ale ewidentnie zagięła na niego parol, bo naprawdę się z nią potem ożenił (i rozwiódł).

Uważasz, że bycie otyłym stawia na zwycięskiej pozycji w walce? Przecież Candy była wysportowana i sprytna. Poza tym wystarczył jeden w miarę celny cios, przypominam, siekierą, żeby powalić przeciwnika, a reszta to już było zapewne tzw. overkill.
A jeśli chodzi o romans, to mam wrażenie, że ona sobie po prostu uroiła coś, wkręciła się w faceta, który wydawał jej się w danej chwili bardziej atrakcyjny od jej męża. Widocznie chodziło o jakieś niuanse, spojrzenia, przypadkowy dotyk i to wystarczyło, żeby w jej głowie zaczęły dziać się różne rzeczy, które później może niekoniecznie miały odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale tak czy siak dawały więcej emocji niż rutynowy, beznamiętny związek z mężem. Nie podobał Ci się nigdy facet, który dla reszty być może był "zwykły", a Ty w nim coś widziałaś? Bo ja miałam tak wielokrotnie i akurat w tej kwestii jestem sobie w stanie wyobrazić, że znudzona i odtracana żona, wkręca się w jakaś relacje, nawet z facetem niewiele różniącym się od męża. Ale widocznie ten jakiś drobny szczegół zaważył.

Po prostu amerykański system sądowy to chory żart. Możesz mieć wszystkie dowody i argumenty świata, a i tak na końcu decyduje 12 przypadkowych osób na podstawie tego kto na nich jakie wrażenie zrobił.

Otóż to. Czasem zastanawiam się po cholerę w ogóle sędzia.

Sędzia czuwa nad prawidłowym przebiegiem rozprawy, regulaminy dopuszczanie dowodów te sprawy..