Grzesznica
powrót do forum 3 sezonu

Na samym początku też byłam rozczarowana sezonem 3. Jakieś dziwne wątki, mało precyzyjne i nakręcające widza na domyślanie się CO TAKIEGO STRASZNEGO SIĘ WYDARZYŁO.
A potem jest zonk.
Bo prawda jest taka, że nie doczekamy się jakiejś okropnej prawdy, przerażających wątków. Chociaż, według mnie właśnie dokopujemy się do przerażającego wątku, ale w innej kategorii - tym wątkiem jest pustka w życiu i poczucie braku sensowności.
Serial pokazuje w okrutny sposób jak brak kierunku, wartości w życiu może doprowadzić do tragedii, dwóch tragedii w przypadku tego sezonu - pierwsze to oczywiście przyzwolenie na śmierć, a drugie choroba psychiczna bądź też zaburzenie psychiczne, które może być spowodowane ową pustką.
Domyślam się, że dla wielu widzów może to być nudne, mało ciekawe, bo po pierwszym sezonie jesteśmy nastawieni na mocne wrażenia. Jednak we mnie ten sezon obejrzany w jeden dzień pozostawił wyżej wspomnianego kaca poserialowego. Skłonił do refleksji i to na tyle intensywnej, że nie mogę przestać o tym myśleć...

_mayjailer

Mam identyczne wrażenia. Również nie "zaskoczyło" u mnie od pierwszego odcinka - po którym zresztą zostawiłam ten serial na tydzień - po to, żeby obejrzeć całą resztę w dobę. Przed chwilą skończyłam. I nie mogę dojść do siebie. Widzę to podobnie jak Ty. To, co przekazał ten sezon....Właściwie ciężko to opisać. Rzadko mi się to zdarza, ale kilka razy w ciągu oglądania tego serialu nie potrafiłam się powstrzymać od jakiegoś przeszywającego płaczu. Może to kwestia momentu w życiu, w jakim jestem, nie wiem - chyba jednak nie tylko. Gdyby nie kilka słabych momentów (jak mało realny motyw, w którym facet z tyloma poszlakami biega sobie z wolnej stopy przez tak długi okres czasu), to może nawet można by nazwać ten sezon nie tylko bardzo dobrym, czy nawet świetnym - ale wybitnym. Problem, jaki się tu zarysowuje - ta przerażająca, bezdenna bezradność jednostki, która ma zbyt dużą władzę i odpowiedzialność (czyli na pewnym poziomie problem każdego człowieka - vide przykład z trzymaniem noworodka) - a zarazem wcale tej władzy nie ma (bo teoretycznie ma wybór, ale nie ma już wpływu na nieodwracalne konsekwencje tego wyboru) - przeraża. Chyba jeszcze nie spotkałam się z taką problematyką. Nawet w sztuce temat jest rzadko poruszany. Ujęło mnie, że tu nie było właściwie czerni i bieli - choćby człowiek bardzo chciał, ciężko wsadzić kogokolwiek - z Jamie'm na czele - do jednej szufladki. Jamie, umierając, budzi nasze współczucie, jest ofiarą własnego umysłu, nadwrażliwości, która doprowadziła go do obłędu, ofiarą społeczeństwa, które nie zareagowało, które odrzuciło, które nie zapobiegło - ofiarą nieobecnego ojca. Ofiarą swojego przyjaciela. Ale Jamie jest też katem. Katem owego przyjaciela. Katem szeryfa, którego zabija na polu golfowym. Katem nic niewinnego staruszka w szpitalu (widząc tą rozpacz i rozżalenie samotnego staruszka, rozpłakałam się po raz pierwszy). Harry'ego (choć tu ostatecznie, jednak role się odwróciły?...Albo musiały odwrócić - bo czy Harry miał wybór? Niekoniecznie - ale konsekwencje i tak poniósł - i właśnie to jest to - my często jesteśmy ZMUSZENI coś zrobić - więc nawet sami nie wybieramy... - ale jednak konsekwencje ponosimy, jakbyśmy wybrali bez żadnego zewnętrznego nacisku). Katem życzliwego mężczyzny z darem jasnowidzenia. Niedoszłym katem rzeźbiarki czy Eliego (ale i zarazem jego zbawcą, bo nie był w stanie go chyba zabić - choć trauma zostanie w małym na zawsze - i być może - nie daj Boże - gdy zabraknie znów uważności, czy ciepła - z Eliego będzie kolejny Jamie). Najgorsze jest to, że jakkolwiek daleki jest mi relatywizm moralny, czy lewica - to w kilku momentach miałam wrażenie, że gdzieś tam zawiódł system. Na takim głębokim poziomie. Jamie szukał w pewnym sensie zrozumienia (to nie zmienia faktu, że niestety w pewnym momencie, nawet, gdy go szukał, to już i tak jego powrót do społeczeństwa stał pod dużym znakiem zapytania, bo po prostu zbyt był dla niego niebezpieczny) - i co dostał? Harry'ego, który sprawił wrażenie, że go zrozumie - ale go wydał (bo musiał - ale jednak). Rzeźbiarkę, która zrobiła dokładnie to samo (dała mu fałszywe poczucie, że go rozumie, że mu pomoże, że go widzi - a robiąc to, trzymała wciąż w dłoni pager, czekając, aż nadjedzie policja - ona również, podobnie jak Harry, nie miała wyboru, musiała ratować własne życie - ale jednak, sytuacja się powtórzyła). Żona, do której przyszedł, choć, widząc w nim zapewne człowieka, którym kiedyś (ale właśnie może dalej?) był, płakała z tęsknoty na jego widok, przykładając rękę do szyby - jednak drzwi mu nie otworzyła (i również trudno się dziwić - pewnie nie mogła, musiała chronić siebie i dziecko, miała bezdyskusyjne powody, by nie otworzyć). A jednak...Miałam w tym momencie taką myśl -może naiwną, lewacką - gdyby ona mu otworzyła, wpuściła go DO ŚRODKA - może by nie zrobił tych złych rzeczy? On, w pewnym momencie, "poszedł na całość" - bo społeczeństwo już i tak zamknęło przed nim drzwi. Nie miał już nic do stracenia (taki człowiek jest najbardziej niebezpieczny). Odbijał się od szyby. Nie było dla niego miejsca. Najlepiej obrazuje to scena, gdy Jamie dostaje szału, po tym, gdy policjant wyrzuca go z rodzinnego przyjęcia. To jest bezradność odrzucanego przez grupę rówieśniczą - albo porzuconego przez matkę - dziecka, które dostaje pierwotnego, dzikiego szału z rozpaczy. Zauważmy, że Jamie z początku jedyne, co zrobił, to nie udzielił koledze pomocy (to też jest straszne, straszna była śmierć Nicka - ale jednak - to nieudzielenie pomocy to jest coś, po czym jeszcze - teoretycznie - jest powrót) - wpadł wówczas w kryzys egzystencjalny - i jaką dostał odpowiedź? "Weź się w garść, chłopie, rodzę za chwilę". A gdy Jamie zaczął pogrążać się w depresji, szybciutko jego miejsce zajął inny kolega. Znowu - trudno się dziwić młodej matce, pozostawionej z tak wymagającym zadaniem, jak połóg, samej sobie - ale...No właśnie. Coś tu jest nie tak. Społeczeństwo, swoim postępowaniem, tylko potwierdziło właściwie wszystkie teorie (a może twierdzenia?) Nicka. Jamie pozwolił umrzeć Nickowi, sądząc, że w ten sposób ta niebezpieczna prawda, którą Nick Jamiemu ujawnił - zniknie. Ale, jak mówi sam Jamie, cytując Junga - to, przed czym uciekamy, co wypieramy - przyjdzie do nas jako los - stanie się częścią nas samych. Tak też się stało. Przerażające ukazanie małości człowieka wobec zadania, do którego Bóg (albo bezwzględna Natura? Czy inny przewrotny demiurg) go powołał - życia. PS Fajny pseudonim - "wychowałam" się na wczesnej Lanie :)

_mayjailer

Jeszcze jedno, co mnie jakoś niesamowicie ujęło - to takie głębokie dobro Harry'ego. I jednocześnie smutek - bo to człowiek tak głęboko skrzywdzony przez los (jego dzieciństwo było piekłem, rany, które mu wówczas zadano, zostały w nim na zawsze - może dlatego było mu łatwiej zrozumieć Jamiego) - a jednocześnie wciąż potrafi być tak bardzo "w porządku". Jako dziadek, jako ojciec, jako przyjaciel. To tym bardziej godne podziwu, biorąc pod uwagę jego przeszłość. Pewne rzeczy (jego branie odpowiedzialności za drugą istotę, nawet, gdy sam tonie - vide przykład z wnukiem, którego stara się jakoś uspokoić i pocieszyć, mimo, że życie ich obojga jest zagrożone - podczas gdy osoba z pewnym zasobem - może i zdrowego - egoizmu - pewnie skupiałaby się już tylko na ratowaniu sobie i wnukowi życia, bez dbania o jakiś specjalny psychiczny komfort malucha, bo to by nie było dla niej w tak trudnych okolicznościach zauważalne i istotne)- zrozumie tylko ktoś, kto coś podobnego, co Harry, przeżył - i też niestety w pewnych sytuacjach stawia dobro czyjeś nad swoim do poziomu absurdu. Podobnie jak, pewnie dla niektórych ludzi, niezrozumiały będzie sen Harry'ego - wiecznie będącego komuś "w służbie", w potrzebie - mimo tego, że dla niego do końca, chyba w tej służbie nikt aż tak nie jest (choć może, Pani Rzeźbiarka :) ?) Smuci w tym kontekście jego wybitnie niedostępna emocjonalnie córka, która odcina ojca od kontaktów z wnukiem, tak pochopnie (w kontekście wydarzeń na początku serialu) i niesprawiedliwie (daleka jestem od tłumaczenia rodziców, zwykle to oni mają więcej odpowiedzialności w relacji, aniżeli dzieci - bywa jednak różnie i tutaj wydaje mi się, że sytuacja wygląda tak, że córka jest dość mocno niesprawiedliwa wobec ojca).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones